Każdy zastanawiał się przynajmniej raz w życiu jak będzie wyglądał koniec świata i kiedy on nastąpi. Wizje apokaliptycznej zagłady pojawiały się od starożytności u ludzi obdarzonych, większą lub mniejszą, zdolnością przewidywania przyszłości. Wraz z upływającym czasem i coraz szybciej zbliżającym się rokiem 2012 sen z powiek wielu ludzi spędza proroctwo Majów. Jednak czy warto porzucić zdrowy rozsądek i zawierzyć absolutnie przepowiedniom starego ludu?
Lud Majów znany był ludziom od wieków. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak wielką rolę odegrała ta grupa etniczna dla cywilizacji ludzkiej. Zwłaszcza, jeśli chodzi o osiągnięcia w dziedzinie architektury i malarstwa, ich dziedzictwo jest przeogromne. Majowie zostawili współczesnym monumentalne świątynie, zabytkowe malowidła ścienne, rzeźby, ozdoby z kamienia i kości. Byli twórcami dwudziestkowego systemu liczbowego, potrafili precyzyjnie obliczać i liczyć upływający czas. To oni skonstruowali kalendarz, niezwykle precyzyjny, który odpowiada obecnym pomiarom astronomicznym. Współcześnie wygląda to tak, jakby stary lud, zamieszkujący terytorium dzisiejszego Meksyku i Gwatemali, przewidział zjawiska atmosferyczne, które nawiedzą Ziemię w znacznie późniejszym czasie, bo wiele lat po ich zniknięciu.
Na temat samych Majów powstała już nie jedna książka, monografia, czy wręcz obszerne studia. Naukowcy przez lata przestudiowali ich osiągnięcia oraz historię i są zgodni, co do tego, że plemię, zamieszkujące Półwysep Jukatan, było jak na tamte czasy znakomicie rozwinięte. Posługiwali się zdumiewająco wysoko rozwiniętymi narzędziami i sprzętami, jak na środki i materiały, którymi dysponowała ówczesna ludność. Jednak najważniejszym osiągnięciem Majów był rozbudowany system mierzenia czasów, wspomniany już wcześniej. Precyzyjne odmierzanie i obliczanie dni, miesięcy, lat, z niezwykłą dokładnością (mówi się, że nawet do trzech miejsc po przecinku). Dzięki tym rachunkom stary lud był w stanie przewidzieć zjawiska pogodowe, klęski czy kataklizmy, które miały ich dotknąć. Sami Majowie wierzyli, że czas nie ma charakteru linearnego. Uważali, że czasy przebiegają cyklicznie, a zjawiska astronomiczne powtarzają się. Właśnie ten dokładny system obliczeń, a zwłaszcza jedna konkretna data, która pojawia się w kalendarzu, nastręcza wiele dyskusji i wywołuje gęsią skórkę u wszystkich mieszkańców ziemskiego globu.
21 grudnia 2012 r. – ostatnia data w kalendarzu Majów. Zapisana według ich sposobu jako 13.0.0.0.0., co po przełożeniu na kalendarz gregoriański, który powszechnie obowiązuje, daje datę przypadającą na dzień przesilenia zimowego w 2012. Jest to dzień końca tzw. Długiej Rachuby i zarazem dzień końca ery nazywanej przez Majów „czwartym światem”. Współcześni astrologowie dopatrzyli się związków tej daty z mającym nastąpić przebiegunowaniem biegunów. Zjawiskiem wcale nie nadzwyczajnym, a wręcz przeciwnie – znanym z wcześniejszych wieków. Ma ono miejsce raz na blisko 11 tys. lat i wiąże się ze zmianą pól magnetycznych ziemi. Nie wiadomo dlaczego coś takiego następuje, ale wiadomo, że może pociągać za sobą nieodwracalne zmiany. Na czym dokładnie polega zjawisko, które ma według naukowców być początkiem końca świata? Otóż, w telegraficznym skrócie, biegun magnetyczny północny Ziemi ma stać się biegunem południowym i odwrotnie. Jeżeli ziemska planeta porusza się obecnie z zachodu na wschód to po zamianie biegunów ma zacząć poruszać się ze wschodu na zachód. Wszystko ma to nastąpić w czasie krótszym niż jedna doba, a dokładny czas tego zjawiska wyznaczony jest na 21-22 grudnia 2012 r.
Oczywiście datę wyznaczoną przez kalendarz Majów można by uznać za niepewną, pomyłkę, albo zwyczajny błąd, gdyby nie uzyskiwała potwierdzenia w systemach obliczeniowych Egipcjan i gdyby współcześni astrologowie nie potwierdzili tego obliczeniami matematycznymi. Lud Majów i Egipcjanie kodowali swoje wyliczenia na budowlach, co pozwala odczytywać je i dokonywać weryfikacji.
Dodatkowo pojawiają się hipotezy łączące wydarzenia, mające nastąpić 21 grudnia 2012 r. ze znamienitymi wydarzeniami z zamierzchłych czasów – chodzi konkretnie o biblijny Potop i Atlantydę. Wielu naukowców uważa, że te trzy wydarzenia mają punkty wspólne, przede wszystkim układ gwiazd i Słońca, a co za tym idzie, mogą mieć podobny przebieg.
Czytając te wszystkie informacje i hipotezy, stawiane przez światowej sławy autorytety w dziedzinie fizyki i astronomii, przeciętny człowiek doznaje nieodpartego wrażenia, że koniec świata rzeczywiście jest bliski i nieuchronny. Zdania jednak, co do prawdziwości i niezaprzeczalności proroctwa Majów są jednak nadal podzielone. Według pierwotnego odczytu przesłania starego ludu data z roku 2012 miała oznaczać tylko koniec ery, która nazywana była czwartym światem, po nim ma nastąpić ostatnia era – piąty cykl. Co prawda końcowi czwartej ery towarzyszyć mają kataklizmy, ale nigdzie nie jest nawet wspomniane jakiego rodzaju mają one być i czy doprowadzą do zagłady ludzkości. Dodatkowo sami badacze kultury starożytnych Majów skłaniają się do tezy, że sam rok 2012 nie ma w ich tradycji żadnego szczególnego miejsca. Nawet sam układ ciał niebieskich, przypadający na ten dzień również, również nie jest odosobniony – powtarzał się już nie raz w przeszłości. I w końcu przesilenie zimowe, które ma miejsce 21 grudnia, także nie miało dla Majów szczególnego znaczenia.
Pozostaje, wiec odpowiedzieć sobie na pytania istotne dla całego tematu związanego z tzw. Proroctwem Oriona. Czy Majowie byli nieomylni? Czy rzeczywiście czeka nas zagłada? Koniec świata jest nieuchronny? Zanim w naszej wyobraźni pojawią się apokaliptyczne wizje tego dnia warto jest pomyśleć o fakcie, który może stanowić podłoże hipotezy omylności ludu Majów. Przecież Majowie pojawili się na terenach dzisiejszego Meksyku i Gwatemali nagle i równie nagle zniknęli. Opuścili swoje miasta z dnia na dzień, a może nawet z godziny na godzinę. Przyczyny zniknięcia Majów po dziś dzień nie zostały wyjaśnione. Pojawiły się twierdzenia, że do opuszczenia swoich ziem zmusiły starożytny lud najazd ludzkich plemion, głód, epidemia, albo pożar, ale brak jest jakichkolwiek śladów potwierdzających którąkolwiek z tych hipotez. Czy więc lud, który nie był w stanie przewidzieć swojej zgłady, który zniknął nagle, mógł przewidzieć zagładę całej ludzkości? Gdyby opierać się na samej nauce i matematycznych obliczeniach, pewnie można by odpowiedzieć twierdząco na postawione pytanie. Na szczęście zostaje jeszcze religia i zdrowy rozsądek, które nie pozwalają ślepo wierzyć w proroctwo Majów. Nikt nie umniejsza zasług starego ludu, zarówno w dziedzinie architektury, jak przede wszystkim w systemach precyzyjnych obliczeń. Wręcz przeciwnie – właśnie dlatego że naukowcy liczą się z wiedzą Majów powstają te liczne hipotezy i dyskusje. Dopóki jednak ludzkość nie przeżyje 21 grudnia 2012 r. nie będzie pewności, czy Majowie byli nieomylni, czy może ten jeden jedyny raz popełnili błąd w rachunkach. Wszak błądzić jest rzeczą ludzką…